piątek, 1 listopada 2013

Klara


   Specjalnie dla MADZI, GOSI i KASI <3   publikuję mój tekst napisany w I gimnazjum ;)  Nie pokazałam go pani, ponieważ mógłby okazać się dla niej odrobinę zbyt... drastyczny  3:)    Była to praca na lekcji, która miała nawiązać do obrazu, który przedstawiał kwiecisty ogród z widokiem na zieloną furtkę i mur ;)
Mam nadzieję, że wam się choć trochę spodoba :*
   Tak a propos Halloween  3:)  (tak, wiem, wiem, że było wczoraj ;) )


Klara - Martwy Ogród


     Klara, jak co dzień przechadzała się po parku. Znajdował się on niedaleko jej domu, więc po szkole zawsze tu przychodziła, czytając książki i wdychając zapach kwiatów i akurat w tym przypadku: jesieni. Zbliżał się listopad, słońce nad nią świeciło jasno, wplatając w jej włosy złote przebłyski. Dziewczyna szła powoli brukowanymi alejkami, wpatrzona w pożółkłe kartki fantastycznej powieści o angielskich szlachciankach z siedemnastego wieku. Zaczytana szła coraz dalej i dalej.
    Park graniczył od strony zachodniej z lasem. Było to tajemnicze miejsce, nikt się tam nie zapuszczał. Przynajmniej nikt o zdrowych zmysłach. Klara miała tak ogromną wyobraźnię, że gdy przeniosła się raz do świata zamków, magii i fantastycznych stworzeń trudno ją było stamtąd wybawić. Teraz było podobnie. Dziewczyna szła i szła, i w pewnym momencie nieświadomie przeszła granicę. Alejka zmieniała się w tym momencie w dziko rosnącą trawę, a równiutko przycięte trawniczki, grządki kwiatów i symetrycznie zasadzone drzewa przeistaczały się w prawdziwy busz. Klara, jedząca akurat kolację z królem Henrykiem V nic nie zauważyła i śmiało wkroczyła do mrocznego lasu. Nie przestała iść na przód, jakimś cudem ani razu się nie potykając, ani nie wpadając na drzewa. Z transu wyrwał głośny, przeszywający odgłos krakania. Podskoczyła i rozejrzała się dużymi, sarnimi oczami w okół. Zauważyła, że słońce już prawie zaszło. Na początku myślała, że wciąż jest w parku, jednak po chwili przypomniała sobie, że w parku chyba nie ma ogromnych dębów z prawie czarnymi pniami i całych stad kruków. Z oddali błyskało do niej male światełko. Może to latarnia parku? Skuliła się przytulając do siebie książkę i przerażona zaczęła prawie biec w stronę światełka. Po chwili zdała sobie sprawę, że to bez sensu. Światełko wyglądał, jak odbicie promienia słońca, lub odblask w lusterku. Nawet jeśli była to latarni, to Klara nie zdoła tam dojść nawet w kilka godzin, a biec nie miała siły. Nie widziała horyzontu, ale z za drzew widać było tylko bardzo małą poświatę ciemnego różu i fioletu, który stopniowo na niebie przechodził w błękit, a w końcu w granat. Na razie pokazała się tylko Gwiazda Polarna i jej wierna towarzyszka,  zawsze o krok za nią, znana przez Klarę jako ''Druga Gwiazda na prawo...
-...I wprost do poranka...'' *- Szepnęła do siebie dziewczynka stojąc na małej przestrzeni między piętrzącymi się drzewami.  Kruki usiadły na drzewach w okół i wpatrywały się w nią złowieszczo.  Panowała idealna cisza, przerywana tylko szumem wiatru, poruszającym gałęziami drzew. Klara zauważyła, że jeden z kruków różnił się od reszty. Jako jedyny miał całą gałąź dla siebie, inne ptaki się do niego nie zbliżały. Na głowie miał małą białą plamkę, kontrastującą z czernią jego piór i lasu. Dziewczynka chciała powoli się wycofać, odejść jak najdalej od kruków. Wydawało jej się, jakby tylko czekały, aż umrze, żeby mogły wydziobać jej oczu, zedrzeć dziobami skórę i pożreć wnętrzności. Cofnęła się krok. Jeszcze jeden. I kolejny. Nagle zauważyła jakiś ruch w ciemnych zaroślach na przeciwko niej. Coś błysnęło i wydawało jej się, że zobaczyła ogromne, czarne ślepia. Usłyszała warknięcie, a zaraz potem cichutki dźwięk złamanej suchej gałązki. To ona. Cofając się kolejny raz musiała nadepnąć na suchy patyczek. Teraz całe stado ptaków i dziwne, groźnie wyglądające zwierze wpatrywały się w nią. Zaczęła pospiesznie iść tyłem, w kierunku przeciwnym niż, miejsce, gdzie znajdowały się zwierzęta.
  Nagle poczuła coś za stopą i już po chwili spadała na plecy na wilgotną ziemię. Potknęła się o wystający konar starego dębu i nic nie mogło jej uratować przed upadkiem. Zaraz rzuci się na nią to dziwne stworzenie, czymkolwiek było, wilkiem, lisem, a następnie rozszarpie ją i jej resztki wyjedzą głodne kruki. W chwili, gdy jej kręgosłup miał prawdopodobnie zaraz obić się o twardą ziemię, poczuła, że coś ją chwyta pod pachami. Czyjeś ręce złapały ją i  podtrzymały. Nie zjedzą mnie... Przynajmniej nie teraz... Odetchnęła z ulgą , choć szok i strach tak ją oszołomiły, że ledwie oddychała. Jej oczy, szeroko otworzone ze zdumienia, dostrzegły, że wszystkie kruki odleciały, jakby się czegoś przestraszyły. Jej wybawca odwrócił ją przodem do siebie.
  Ujrzała pomarszczoną, spaloną słońcem twarz, z szarymi, bystrymi oczami. Mężczyzna miał białe włosy i wyglądał całkiem przyjemnie. Jego strój zastanawiał dziewczynkę, bo w środku lasu, ubrany był w czarny długi frak, błyszczący cylinder z czerwoną wstążką , białe rękawiczki oraz czarne, wypucowane lakierki. Oprócz tego na policzkach miał po dwie, grube czarne kreski, namalowane chyba farbą. Jego uśmiech był serdeczny lecz Klara była zbyt roztrzęsiona, żeby go odwzajemnić. Jedyne co udało jej się zrobić to wyjąkanie słowa.
-Prz-przepraszam.- Spuściła oczy i  zarumieniła się.
- Za co?- Spytał staruszek lekko rozbawiony. Dziewczynka zdziwiła się, ale odpowiedziała.
-No... przewróciłam się na pana. - Zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.
-Ależ nic się nie stało ptaszyno. Co właściwe taka młoda dama robi sama w tym lesie? Rzadko kto tu mnie odwiedza. Więc co tu robisz u-we-tsi-a-ge-ya ?
-Proszę? - Klarę zaskoczyło to dziwne określenie.
-Ach, najmocniej cię przepraszam! Tak rzadko z kimś rozmawiam, że teraz mieszam angielski z moim plemiennym językiem, na którym się wychowałem. Jestem Czirokezem. Przepraszam cię za to Klaro. - Zaśmiał się mężczyzna.
-Ale skąd pan wie jak...? - Dziewczynka zawahała się.
-Skąd wiem, jak się nazywasz? To proste. Zgubiłaś kartę biblioteczną w lesie, a ja ją znalazłem. To ty jesteś Klara Michaelson?  Zgadłem?
-Tak.- Dziewczynka rozwiała wątpliwości. On mi chce pomóc. On jest dobry.
-No więc jak, zgubiłaś się?
- Chyba tak... Byłam w parku i ...
-W parku! Wiem, gdzie to jest! Oczywiście mogę cię tam zaprowadzić... jeśli chcesz... - Uniósł brew.
-Tak, byłabym wdzięczna.- Staruszek zaoferował jej swoje ramię, a ona przyjęła je z uśmiechem. Jak mogła chociaż przez chwilę pomyśleć, że on jest zły?
   Szli w ciemnościach przez las, a towarzyszyła im tylko cisza. Klara potykała się co chwilę,jednak ani razu nie upadła, bo stary Indianin we fraku pomagał jej utrzymać równowagę. Czuła się strasznie niezdarnie, gdyż jedyny hałas w całym lesie, był spowodowany prze nią. Deptała każdą gałązkę, kopała kamienia i uderzała o drzewa. Była straszną fajtłapą nawet w dzień, a teraz do tego nic nie widziała. Co gorsza staruszek, ani razu nie potknął się, ani nawet nie nadepnął suchego liści. Był tak cichy, że było to aż dziwne. Jakby nie dotykał w ogóle stopami ziemi. Jej rozważania przerwał głos.
-Jesteśmy.
   Dziewczynka rozejrzała się. Nie dostrzegła parku, ani nawet trochę bardziej rozrzedzonego lasu. Zero światła, zero latarni, brak ławek. Tylko ogromny mur.
   Był szary, pewnie ze zwykłego kamienia. Obrastał go grubo bluszcz.
- Ale... to nie tutaj... - Klara zmarszczyła brwi. Spojrzała na swojego towarzysza a on tylko uśmiechnął się i wskazał jej ręką jakieś miejsce w murze. Spojrzała tam i dostrzegła małą furtkę. Wyglądała na starą i była pokryta grubą warstwą łuszczącej się zielonej farby. Podeszli do niej i staruszek popchnął ją przepuszczając dziewczynkę przodem.
   Weszła i ujrzała coś niesamowitego. Tysiące kwiatów w pastelowych odcieniach zachwycało ją pięknem i delikatnością. Było tam też kilka drzew. Krzewy róż rosły tam bardzo gęsto, a sam ogród był ogromny. W jego centrum znajdowała się fontanna otoczona latarniami. Nie lała się z niej żadna woda, ale rzeźbione kobiety z dzbanami i małe aniołki wyglądały pięknie. Klara przeszła się po ogrodzie zachwycając się każdym szczegółem. Na każdym listku kwiecistej jabłoni i wiśni, na każdym kamyczku i stokrotce. Nagle zdała sobie z czegoś sprawę. A ptaki? Zwierzęta? Owady? Choćby motyle? Czemu ich tu nie ma? Bez nich ogród zdawał się być pusty. A raczej martwy. Klara z przerażeniem podeszła do najbliższego krzewu róży i między palcami potarła płatek kwiatu. Trochę jak kwiat, ale czuć różnicę... ten płatek miał strukturę jak jakiś bardzo miękki materiał. Dziewczynka zabrała rękę i spostrzegła, że na jej palcach zostało trochę czegoś czerwonego. Farba? I wtedy do niej dotarło. To wszystko jest sztuczne... Cofnęła się i rozejrzała w poszukiwaniu Czirokeza. To on zbudował martwy ogród w środku lasu?  Tylko po co? Nie mogła dostrzec mężczyzny więc przeszła się  po ogrodzie, mając nadzieję, że po prostu ogląda jakiś krzak w kącie i nie ma nic wspólnego z tym miejscem, oprócz odwiedzania go. Dostrzegła go stojącego nieruchomo pod starą czereśnią.
-Proszę pana? - Zawołała. Podeszła tam, ale nie zareagował.Stał i wpatrywał się w coś nad nim.- Proszę pana? - Powtórzyła, myśląc, że po prostu nie usłyszał. Nadal nic nie robił. Klara podeszła jeszcze kilka kroków i nagle coś wywróciło ją i przyparło do ziemi. Jakaż gruba sieć przylgnęła do niej i nie dała się poruszyć.
  Wtedy staruszek się ruszył. Nie poruszył, a zaczął drgać. Jakby miał zawał, lub coś podobnego. Klara, która już była przestraszona całą sytuacją, teraz przestraszyła się jeszcze bardziej i krzyknęła. Po chwili zaczęła drzeć się, jakby zdzierali z niej skórę i rozpaczliwie miotała się w sieci usiłując się uwolnić, ponieważ staruszek upadł na kolana i krew pociekła mu z ust, nosa, oczu i uszu. Wiedziała to wszystko dokładnie z pod sieci, wijąc się pod siecią i próbując przeciąć ją paznokciami, a nawet rozerwać ją zębami. Łzy niepohamowanie wyciekały z jej oczu mocząc, wilgotną już glebę. Schowała twarz w rękach i szlochała głośno mówiąc do siebie z zaciśniętymi oczami, że to tylko sen i nic jej się nie stanie. Piękny ogród przestał mieć znaczenie. To nie był sen. To koszmar. Zerknęła na staruszka i od razu tego pożałowała. Szloch, strach i rozpaczliwe wrzaski uderzyły ze zdwojoną mocą na widok staruszka. Jego skóra na twarzy zrobiła się cała sina i powoli odpadała od reszty ciał ukazując mięśnie i gołe kości. Szyja spuchła i pojawiły się na niej płytkie nacięcia, tak jakby coś od środka próbowało się z niej wydostać. Błyszczący cylinder spadł z głowy, a raczej tego co z niej zostało. Dziewczynka ze strachu przestała się ruszać. Teraz tylko jak martwa patrzyła na starego Indianina, któremu właśnie odpadła głowa. Klara zamknęła oczy. To nie jest prawda. To nie jest prawda. To nie jest prawda! Gdy otworzyła je znowu, mając nadzieję, że znajdzie się we własnym łóżku, zauważyła, że staruszek zniknął. Nie, nie zniknął. Leżał tam, a raczej resztki jego ciała. Zbezczeszczone zwłoki były tak zalane ciemną krwią, ze nie było widać, gdzie kark a gdzie nogi. Zaraz obok zobaczyła głowę staruszka i cylinder, a zaraz potem dostrzegła Go. Na początku widziała tylko jakąś czarną bezkształtną materię, jednak, gdy się przyjrzała, zobaczyła kontur grubych, owłosionych odnóży i okrągłe ciało, Łzy wciąż ciekły, ale nie była w stanie się poruszyć. Szloch się urwał. Teraz był tylko bezgraniczny strach. Klara starała się nie oddychać, ani nie poruszać, bo bestia ją zauważy i zabije, albo gorzej.  I w tym momencie dziewczynka sobie coś uświadomiła. Nie musiała zgadywać co się stało, gdy miała zamknięte oczy. Wiedziała. Potwór nie zabił staruszka. Ona użyła go jak jednorazowego worka, a następnie potargała i zdeptała. Weszła w starego Czirokeza i wyszła poza ogród, żeby zdobyć kolejną ofiarę. Wykorzystała ludzkie ciało, żeby móc wykorzystać inne ludzkie ciało. Starszy pan był tylko workiem skrywającym niespodziankę, jak na Boże Narodzenie.
  Powoli ogromny pająk odwrócił się w stronę dziewczynki i swoimi długimi kończynami przebył wolno  przestrzeń między nim, a jego ofiarą. Klara zamknęła oczy, słuchając cichych, równomiernych odgłosów uderzania wielkich odnóży o wilgotną ziemię i sekundę przed śmiercią przypomniała sobie jak wyglądał Martwy Ogród, zaraz po tym jak do niego weszła. To był taki piękny widok. Uśmiechnęła się, a na ziemię spadła ostatnia samotna łza. Potem nastała ciemność.
   

* Fragment książki Piotruś Pan autorstwa  J.M.Berriego




Troszkę schizowe, nie ? :3 Mój mózg...  Komentujcie, obserwujcie, polecajcie, krytykujcie ;)

15 komentarzy:

  1. Cholera, to było...
    BOSKIE.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty to napisałaś? O boże, szacunek.
    Po prostu genialne. Tak fajnie sie czytalo. Takie tajemnicze i w ogole takie swietne ze no nie wiem no!

    OdpowiedzUsuń
  3. JA PIE*DZIELE. Przepraszam za bluźnienie, ale ten tekst jest świetny. Myślałaś kiedyś o założeniu innego bloga na którym publikowałabyś swoje autorskie teksty, takie jak ten? Ale takie pojedyncze, ewentualnie do 2-3 części. Serio się pytam.

    Życzę weny i czasu na pisanie.
    Pozdrowienia Vera :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myślałam, ale jeśli naprawdę się komuś spodoba, to może założę ;) Na razie wszystkie będą leciały tutaj ;)

      Usuń
  4. ZAJE****E dzięki ci bardzo.... kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG, czo Ty wymyśliłaś?! :O
    Ogólnie sam ogród skojarzył mi się z ogrodem z książki "Tajemniczy Ogród" (to chyba obowiązkowa lektura w trzeciej czy którejs klasie, ja nie wiem, nie mieszkam w Polsce xD), a Klara... Klara jest, albo raczej była, bo ją zabiłaś, jest troch podobna do mnie... Jak już dorwie jakaś zacną książkę, to nie odpuści, dopóki nie przeczyta całej...
    Samo opowiadanko niezłe, tylko trochę straszne... A kiedy nowy rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. BOSKIE :**
    Pisz dalej <3

    Zapraszam na mojego bloga: http://hermiona-riddle-juz-nic-nie-bedzie-takie-jak-kiedys.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, jestem Gal Anonim
    Na:
    http://gal-anonim-komentuje.blogspot.com/2013/11/pisze-wam-o-na-zamowienie.html
    czeka na ciebie to co zamówiłaś.

    Z poważaniem
    Gal Anonim

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejo, tu znów ja. Gal Anonim.
    Czy tylko mnie jest żal Klary? Zemścij się za nią, proszę. Okej, ale ja tu nie o tym. Ja tu z pytaniem kiedy będzie następny rozdział? Bo, czekam, czekam i czekam. Zaklęłaś mnie opowiadaniem o Hermionie i Draconie a teraz nic o nich nie piszesz. Jesteś okrutna.

    Z poważaniem
    Gal Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Galu ;) Zajefajny komentarz :* Na początku sądziłam, że przyczytałeś/aś tylko tyle rozdziałów, żeby zrobić streszczenie, więc zaskoczyło mnie, że przeczytałeś wszystko i ci się spodobało :* Bardzo fajnie to wiedzieć ;) Na razie jestem troszkę zajęta szkołą i mam małe problemy z utrzymaniem średniej na moim poziomie, dlatego rozdziały są tak rzadko :/ Ale przysięgam uroczyście, że z tego opowiadania nie zrezygnowałam i mam zamiar pisać dalej ;) Tylko po prostu trochę dłużej mi to zajmuje ;) Fajnie, że czytasz mojego bloga i jeszcze raz dzięki wielkie za to cudowne streszczenie :* Do następnego bloggerskiego spotkania :*** <3 Eolka ^^

      Usuń
  9. o ja... świetne, genialne, zabójcze :D
    - Tula

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję że założyłaś bloga z opowiadaniami takimi jak to... Jest genialne!
    ~Malfa

    OdpowiedzUsuń